Zrobiłam krok do przodu zbliżając się do
mieszkania babci cały czas ciągnąc walizkę wypełnioną moimi rzeczami za sobą.
Było już po zmroku, świeciła tylko jedna latarnia, pod którą właśnie
przechodziłam. Moje oczy usiłowały dojrzeć obraz dookoła mnie, jednak na marne.
Byłam zaledwie kilka metrów od budynku, do którego zmierzałam. W pewnej chwili
usłyszałam głosy dochodzące z bocznej uliczki. Ciekawość wzięła górę. Zmieniłam
kierunek chodu zaglądając w ciemność. Moje oczy zarejestrowały dwie postacie,
jedna z nich była przytwierdzona do ściany, druga zaś trzymała ją za szyję i
mamrotała ledwo słyszalne dla mnie słowa.
- Pamiętaj, że przypadki się zdarzają,
zawsze możesz przypadkowo wpaść pod samochód, ewentualnie zlecieć ze schodów. –
głos mężczyzny obił się o moje uszy i wydałam z siebie zduszony pisk.
Oboje spojrzeli w moją stronę, a ja cofnęłam
się o kilka kroków i otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku, następnie
puszczając się w bieg do kamienicy. Moja walizka spowalniała mnie, ale kiedy
tylko usłyszałam, że ktoś mnie goni udało mi się przyspieszyć tempo biegu.
Wbiegłam po schodach i otworzyłam wielkie, ciężkie, drewniane drzwi po czym
trzasnęłam nimi i ruszyłam na drugie piętro, gdzie mieszkała babcia Molly.
Zapukałam niecierpliwie co chwilę patrząc w dół schodów. Kiedy tylko drzwi się
otworzyły wpakowałam się do mieszkania.
-
Cześć skarbie! – krzyknęła przytulając mnie, kiedy ja zamknęłam drzwi. – Ale
wyrosłaś!
Uspokoiłam oddech i uśmiechnęłam się do
staruszki, która teraz stała naprzeciwko mnie wpatrując się we mnie
zdezorientowana, jednak za chwilę jej kąciki ust również się uniosły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz