piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 2



Wpatrywałam się w kartkę z niedowierzaniem, po czym zaśmiałam się głośno. Po chwili zaszeleściła w mojej dłoni i wylądowała w koszu. Wyszłam z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi i zamykając je na klucz. Wkurzona odprowadziłam wózek i ruszyłam do szatni, gdzie spędziłam ostatnie pół godziny mojej pracy zastanawiając się kim jest tajemniczy chłopak. Nie każdy od tak rzuca moim imieniem. Uznałam to jako zwykły żart i dzięki temu nieco się uspokoiłam.
- Gdzie ty się podziewałaś? – Natalie wpadła do pomieszczenia.
- Źle się poczułam. – okłamałam bawiąc się palcami.
- Ale wszystko już dobrze, prawda? – dopytywała i usiłowała przyłożyć dłoń do mojego czoła, ale ją odtrąciłam. – Co ci się dzieję?
Pokręciłam głową, zarzuciłam kurtkę na ramiona i chwyciłam torebkę.

****

Po kilku minutach zaparkowałam pod kamienicą w której mieszkałam razem z babcią. Wbiegłam na górę i szybko weszłam do mieszkania.
- Cześć babciu. – powiedziałam ponuro ściągając kurtkę.
Nie usłyszałam odpowiedzi więc zajrzałam do salonu, gdzie Molly oglądała wiadomości wsłuchując się w każde słowo wypowiedziane przez prezentera.
- Oh Susan! Już jesteś! Nie usłyszałam kiedy weszłaś. Siadaj i posłuchaj. – staruszka poklepała miejsce na kanapie obok siebie.
Usiadłam i skupiłam się na podawanych informacjach.
„Zbrodniarz i prześladowca znany jako Calum Hood właśnie został wypuszczony z więzienia. Czy znajdzie nowe ofiary? Czy to początek ponownych przestępstw w Melbourne? Miejscowej policji jeszcze nie udało się odnaleźć jego towarzyszy. Miejcie oczy otwarte.”
- Kim jest ten cały Calum Hood? – zapytałam patrząc niepewnie na starszą kobietę.
Dopiero w tej chwili zauważyłam jak bardzo się zmieniła przez te wszystkie lata. Jej twarz była pomarszczona, wyglądała na zmęczoną, pod jej oczami malowały się sine wory, a jej włosy były już całkowicie siwe, ale pomimo wszystko zawsze była uśmiechnięta.
- Trzy lata temu poważnie sobie nagrabił... – zaczęła masując sobie dłonią kark. – Razem z jakąś sektą czy czymś podobnym zaczęli prześladować ludzi.
- Zabili kogoś? – wypytywałam umieszczając stopy na kanapie tym samym opierając brodę na kolanach.
- Nie... to znaczy nie tak bezpośrednio. Podobno kilka osób popełniło samobójstwo bo oszaleli, oni wiedzieli wszystko. – przerwała przyglądając mi się. – Ale wiesz co? Jestem pełna podziwu. Wkładać tyle pracy, być tak zaangażowanym w takie duperele. – zaśmiała się, jak zawsze we wszystko musiała dołączyć swój dobry humor.
- Widocznie musieli mieć w tym jakieś korzyści. – wymusiłam uśmiech na co staruszka poruszyła tylko ramionami i wcisnęła przycisk na pilocie tym samym zwiększając głośność początku jakiegoś serialu.
Wyszłam z salonu i od razu skierowałam się do mojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko od razu zasypiając.

****

Obudziłam się jak zawsze wraz z początkiem piosenki „Sugar”, która była moją ulubioną... oczywiście do czasu w którym ustawiłam ją na mój budzik. Przesunęłam palcem po ekranie komórki tym samym ją uciszając. Rozciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy. Po kilu minutach udało mi się wreszcie zwlec z mojego niewyobrażalnie wygodnego łóżka. Chwyciłam czarne rurki, białą koszulkę i rozpinaną, bordową bluzę do czego dopasowałam trampki w tym samym kolorze i pobiegłam do łazienki. Widząc swoje odbicie w lustrze załamałam się. Rozmazany tusz do rzęs pokrywał połowę mojej twarzy. Kiedy już zmyłam pozostałości wczorajszego makijażu, poszłam pod prysznic po czym ubrałam się i delikatnie umalowałam. Blond włosy związałam w luźnego koka i spojrzałam na komórkę, aby dowiedzieć się która godzina.
- Cholera. – wymamrotałam pod nosem wybiegając z toalety.
Miałam 15 minut na dojechanie do pracy. Chwyciłam jabłko leżące na blacie kuchennym wrzucając je do plecaka i popędziłam do samochodu.

****

Udało mi się nie spóźnić  i pomijając fakt, że złamałam wszystkie możliwe przepisy drogowe nie było najgorzej.  Wbiegłam do hotelu wpadając na panią Green.
- Prze..przepraszam. – wyjąkałam patrząc na wysoką, ciemnowłosą kobietę.
- Nic się nie dzieje. – powiedziała ciepło się uśmiechając.
- Ja naprawdę nie chciałam... ja... ugh.
- Susan przestań. – skarciła ostrym tonem właścicielka.
- Miłego dnia. – wymamrotałam odchodząc w stronę szatni.
Kiedy już się przebrałam rozpoczęłam zwykłe czynności, które wykonywałam na co dzień, nie myśląc o niczym innym niż zakończenie pracy. Cały dzień nie rozmawiałam z Natalie i pomimo wyrzutów sumienia, które cały czas mi towarzyszyły, nie chciałam tego.
Kiedy kończyłam już zmianę został mi ostatni pokój. Oczywiście ten z numerem 21. Weszłam do niego niepewnie, zamykając za sobą drzwi. Poczułam męskie perfumy, które poinformowały mnie o ponownej wizycie tajemniczego chłopaka. Zaczęłam sprzątanie od odkurzania, po czym starłam kurze i umyłam płytki w toalecie. Podczas tych czynności cały czas przeszukując wszystkie meble. Tym razem nie było niczego poza kurzem.
Po skończonej pracy zadowolona z siebie wyszłam tylnim wyjściem, które prowadziło bezpośrednio na parking. Zeszłam po trzech stopniach i zaczęłam buszować po torebce w poszukiwaniu kluczyków do auta, jednak nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Porozglądałam się wokół siebie, aby zorientować się gdzie jest mój samochód. Kiedy odnalazłam go wzrokiem podeszłam bliżej i zauważając osobę w nim siedzącą zrobiłam kilka kroków w tył. Chłopak w czarnej, skórzanej kurtce wyszedł z auta poprawiając okulary przeciwsłoneczne umieszczone na jego nosie. Przeczesał palcami czarne włosy cały czas zmniejszając odległość pomiędzy nami.
- Jak ty..? – zaczęłam.
- Chodź. – powiedział ochrypłym głosem.
- Powaliło cię? Kim ty w ogóle jesteś?! – krzyczałam przerażona.
- Uspokój się i chodź... – powtórzył będąc zaledwie dwa metry ode mnie.
Poczułam woń męskich perfum, które były mi już znajome.
- Po co? – zapytałam krzyżując ręce na piersiach próbując zgrywać odważną.
Zaśmiał się sprawiając, że po moich plecach przeszły ciarki.
- Nie czas na takie rozmowy mała. Wsiadaj. – oznajmił wskazując moje auto.
- Nie wsiądę do auta z jakimś psychopatą! – krzyknęłam rzucając się do ucieczki po czym poczułam dwie silne ręce chwytające moją talię.
Chłopak uniósł mnie i pomimo uderzeń, którymi go obdarowywałam nie puszczał. Po chwili siedziałam na miejscu pasażera wpatrując się w cały czas zmieniający się obraz za oknem.
- To powiesz mi przynajmniej jak się nazywasz? – spojrzałam na niego z wyrzutem powstrzymując łzy.
- Noah. – odparł ukazując rząd białych zębów.

Rozdział 1



Weszłam do hotelu od razu kierując się do szatni. Po drodze witałam się ze wszystkimi współpracownikami. Otworzyłam drzwi, które były zamknięte na klucz zaświecając światło i ściągając torebkę z ramienia. Skierowałam się do mojej szafki, po czym otworzyłam ją i wyjęłam mój codzienny uniform. Lubiłam go. Bordowa sukienka sięgająca do połowy uda, na którą zrzucałam biały fartuch wiązany na szyi i w pasie, mający nadruk informujący o nazwie hotelu oraz moje imię i nazwisko na lewej piersi. Podeszłam do lustra, aby związać włosy i usłyszałam jak ktoś puka do drzwi, po czym je otwiera.
- Cześć mała! – powitała mnie Natalie.
Wbrew wszystkiemu określenie mała bardzo do mnie pasuje, mam niecałe 1,60 m i jestem dość drobna jak na swój wiek. Jednak nie znosiłam, gdy ktoś kpił z mojego niskiego wzrostu, a zwłaszcza moja żyrafia przyjaciółka Natalie, która jest wyższa o prawie 20 centymetrów.
- Mówiłam ci, żebyś tak mnie nie nazywała. – obróciłam się, aby zobaczyć jak teatralnie przewraca oczami.
To dzięki niej dostałam pracę w tym hotelu. „Cristallo” należy do rodziców Natalie, z którą przyjaźnię się od dziecka. Spędzałam w Melbourne całe wakacje, w tym część właśnie w tym hotelu. Zawsze mówiłam jej jak bardzo marzę, aby móc kiedykolwiek w takim pracować. Nareszcie się udało. Pomimo, że tylko sprzątam jestem dumna ze swojej pracy. Nie jest ciężka, ale dobrze płatna i w przyjemnym miejscu.
Usiadłam na ławeczce i oparłam się o szafkę oczekując, aż brązowowłosa się przebierze. Natalie była w o wiele lepszej sytuacji finansowej ode mnie, jednak jej rodzice uważają, że będąc w tym wieku powinna już wiedzieć czym jest praca. Co prawda zajmowała miejsce w recepcji, ale i tak narzekała, że nie ma cięższej pracy, na co ja tylko gryzłam swój język.
- Gotowa? – zapytałam wstając i otrzepując fartuch.
Kiwnęła głową z uśmiechem i wyszła z pomieszczenia na co ja ruszyłam za nią. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi wrzucając klucz do kieszeni w fartuszku.

****

Jak zawsze po czterech godzinach pracy miałam godzinną przerwę, podczas której coś zjadłam, następnie poszłam do recepcji, aby pogadać z moją przyjaciółką.
- Jak tam u ciebie i Bena? – zapytałam siadając za mahoniowym kontuarem.
- Ostatnio sporo się kłócimy. – oznajmiła.
Przyglądałam się osobom wchodzącym do hotelu i wychodzącym z niego jednym uchem wysłuchując opowieści o związku przyjaciółki. W pewnym momencie do holu wszedł chłopak w kapturze i okularach przeciwsłonecznych, chociaż na dworze było dzisiaj dość pochmurno. Podszedł do nas i (jak mi się wydawało) zmierzył mnie wzrokiem.
- Ten co zawsze. – wymamrotał cicho po czym odgarnął ciemne włosy, które opadły mu na czoło.
Miał na sobie szarą bluzę, czarne rurki z dziurami na kolanach, dopasowane do stroju czarne Vansy i Ray Bany.
Kiedy moja przyjaciółka podała mu klucz wpisując coś do dużej księgi, a następnie do komputera chłopak odszedł, a ona próbowała dokończyć opowieść.
- Kto to był? – przerwałam zaglądając w głąb korytarza w którym zniknął.
- Wybacz, ale pracując na recepcji nie mogę nikomu udzielać takich informacji. – fuknęła zdenerwowana krzyżując ręce na piersiach.
- Ale... – zaczęłam robiąc słodkie oczka.
- Nie ma takiej opcji Sue. Idź już lepiej, za chwile zaczynasz. – ponagliła na co ja wydęłam wargi.

****

Poszłam do schowka wyciągając swój wózek, napakowałam go niezbędnymi chemikaliami, świeżymi ręcznikami, pościelą i ściereczkami po czym zawiesiłam dodatkowe klucze na specjalnych uchwytach.
Zaczęłam od pokoi niedawno opuszczonych przez gości, w których był największy syf. Pościeliłam łóżka, poodkurzałam, zdezynfekowałam łazienkę i wymieniłam wodę świeżym kwiatom umieszczonym w wazonach stojących na szafkach nocnych.
Po skończeniu sprzątania w kilku pokojach opakowanie po środku dezynfekującym było do wymiany, więc pchnęłam wózek w kierunku schowka. Wychodząc z windy zauważyłam tajemniczego chłopaka, którego wcześniej widziałam w recepcji, zamykającego drzwi od pokoju numer 21. Przyglądałam mu się uważnie, kiedy odwrócił się do mnie i poruszył głową wskazując przed chwilą zamknięte przez niego drzwi. Ruszyłam w jego stronę, ale chłopak odszedł zanim zdążyłam dojść do miejsca, w którym przed chwilą stał.
Zaczęłam szukać klucza z numerem 21 tym samym wywalając kilka innych. Kiedy już miałam go w ręce rozglądnęłam się dookoła i włożyłam go do zamka ostrożnie przekręcając w lewą stronę po czym chwyciłam klamkę i delikatnie uchyliłam drzwi, aby móc wejść do pomieszczenia razem z wózkiem.
Nie takiego widoku się spodziewałam. Zastałam nieskazitelnie zaścielone łóżko, żadnego kurzu na szafkach i pachnącą toaletę. Pokój był w takim stanie w jakim go zostawiłam wczoraj wieczorem. Usiadłam na fotelu umieszczonym przy oknie zastanawiając się po co chłopak wskazał mi akurat te drzwi. Rozglądałam się po pomieszczeniu lustrując każdy przedmiot znajdujący się w nim. Podeszłam do toaletki znajdującej się w rogu, w celu poprawienia fryzury. Rozpuściłam włosy zaplątując je ponownie w luźny warkocz po czym zauważyłam kartkę leżącą przy lustrze.
Były na niej niezbyt starannie napisane słowa czarnym długopisem:
„Susan proszę, uważaj komu ufasz.”

Prolog



Zrobiłam krok do przodu zbliżając się do mieszkania babci cały czas ciągnąc walizkę wypełnioną moimi rzeczami za sobą. Było już po zmroku, świeciła tylko jedna latarnia, pod którą właśnie przechodziłam. Moje oczy usiłowały dojrzeć obraz dookoła mnie, jednak na marne. Byłam zaledwie kilka metrów od budynku, do którego zmierzałam. W pewnej chwili usłyszałam głosy dochodzące z bocznej uliczki. Ciekawość wzięła górę. Zmieniłam kierunek chodu zaglądając w ciemność. Moje oczy zarejestrowały dwie postacie, jedna z nich była przytwierdzona do ściany, druga zaś trzymała ją za szyję i mamrotała ledwo słyszalne dla mnie słowa.
- Pamiętaj, że przypadki się zdarzają, zawsze możesz przypadkowo wpaść pod samochód, ewentualnie zlecieć ze schodów. – głos mężczyzny obił się o moje uszy i wydałam z siebie zduszony pisk.
 Oboje spojrzeli w moją stronę, a ja cofnęłam się o kilka kroków i otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku, następnie puszczając się w bieg do kamienicy. Moja walizka spowalniała mnie, ale kiedy tylko usłyszałam, że ktoś mnie goni udało mi się przyspieszyć tempo biegu. Wbiegłam po schodach i otworzyłam wielkie, ciężkie, drewniane drzwi po czym trzasnęłam nimi i ruszyłam na drugie piętro, gdzie mieszkała babcia Molly. Zapukałam niecierpliwie co chwilę patrząc w dół schodów. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wpakowałam się do mieszkania.
 - Cześć skarbie! – krzyknęła przytulając mnie, kiedy ja zamknęłam drzwi. – Ale wyrosłaś!
Uspokoiłam oddech i uśmiechnęłam się do staruszki, która teraz stała naprzeciwko mnie wpatrując się we mnie zdezorientowana, jednak za chwilę jej kąciki ust również się uniosły.

poniedziałek, 30 marca 2015

Bohaterowie




  Susan Starr - 19 lat, mieszka z rodzicami w Sydney. 
Przyjechała do Melbourne gdzie mieszka jej babcia, aby zacząć pracować
we włoskim hotelu "Cristallo".


 

Natalie Green -  19 lat, mieszkanka Melbourne, 
najlepsza przyjaciółka Susan.



Molly Starr - babcia Susan mieszkająca w Melbourne.



Calum Hood


 

Ashton Irwin



Michael Clifford


Luke Hemmings

Więcej informacji i bohaterów dodam w trakcie trwania opowiadania.